piątek, 31 maja 2013

Rozdział 13

           Sama nie wiem czemu zostałam z Sasuke, może tak naprawdę nie chciałam odchodzić? Może też chciałam odnaleźć Itachiego?
Ale przecież on powiedział, że wróci. Sama już nie znałam powodu. Po prostu zostałam. Niby mogłam wrócić do wioski, ale nie miałam pewności, czy Deidara jeszcze tam jest, poza tym mogłam się natknąć na Saburo. No i nie pamiętałam drogi...
Sasuke i ja szliśmy tak szybko, że nawet nie wiedziałam jak daleko jesteśmy od miejsca gdzie zaatakował mnie mój brat.
     
           Kiedy się obudziłam, zaczynało dopiero świtać. W powietrzu można było wyczuć lekki zapach porannej rosy. W nocy padało, więc powietrze było świeże. Czułam, że dobrze robię, tylko, że całe moje życie było jednym wielkim paradoksem.
Poczułam, że Uchiha mnie obserwuje, spojrzałam na niego zaskoczona.
 – Jak twoje rany? – Zdziwiłam się tym pytaniem i nie ukryłam tego. – Już lepiej. – Pokiwał głową i założył leżącą koło niego koszulę. Miał dosyć jasną karnację, prawie białą. Przy nim moja skóra wyglądała jak pomarańczowa. Podeszłam bliżej, bo na zewnątrz było jeszcze dość chłodno. Usiadłam naprzeciwko niego i czekałam aż coś powie, Sasuke wyjął jakieś jedzenie i podgrzewał je, nawet nie zapytał czy też chcę.
 – Też mogę? – Spojrzał na mnie jak na wariatkę, z dziwnym uśmiechem na twarzy i przytaknął. Jedliśmy w ciszy. Chciałam zapytać go o wiele rzeczy, na przykład kiedy wyruszamy i gdzie, ale bałam się.
  – Słyszałam, że odszedłeś do Orochimaru – Sasuke zakrztusił się jedzeniem, ale po chwili spojrzał na mnie spod rzęs kiwając głową – nie musisz do niego wracać? – Pokiwał przeczącą głową, odkładając miskę.
 – On tak jakby nie żyje.
 – A... nie żyje. – Co miałam innego powiedzieć. Wiem, że to śmieszne, ale nie umiałam nic innego z siebie wykrztusić.
 – Tak w ogóle to jak ty się nazywasz.
Zaśmiałam się, to dziwne ja wiem o nim dość sporo,  on nawet nie wie jak mam na imię.
 – Yumeha Mitsuki.
 – Słyszałem co nieco o twoim klanie.
 – Ja o twoim też, ale kiedy spytałam o ciebie hokage, to powiedziała mi, że to nie moja sprawa.                            
     
       Jakiś czas potem ruszyliśmy przed siebie, nie wiedziałam gdzie idziemy, więc chciałam podpytać Sasuke, ale on tylko powtarzał, że zobaczę. W końcu kazał mi się zamknąć, bo inaczej sam mnie zaknebluje. Nie rozumiem jego reakcji, chyba to jakaś cecha Uchihów.
Szliśmy właśnie kamienną pustynią, a słońce świeciło nam prosto w oczy, parne powietrze utrudniało oddychanie. Zwłaszcza mi, gdyż miałam poobijane żebra. Sasuke co jakiś czas zerkał w moją stroną, a ja posyłałam mu dość niemiłe spojrzenia, wyklinając na niego pod nosem.W końcu się zatrzymał. Poczułam niezmierną ulgę widząc, że stoimy przed niedużą jamą, w której mieliśmy się schronić i przeczekać największy upał. – Zastanawiam się jak Itachi z tobą wytrzymał, jesteś dość gadatliwa. Ale zostawił cię, więc może jednak nie wytrzymywał.
Zmrużyłam oczy i wyrwałam mu bukłak z wodą, który mi podał.
DUPEK!
Miałam ochotę wbić mu jego własną katanę w to zimne, lodowate serce, zamiast którego ma chyba głaz i  skakać po jego ciele kiedy już zejdzie. Zamiast tego oddałam mu wodę, skrzyżowałam ręce na piersi i wbiłam wzrok w punkt przed siebie, nie dam się sprowokować. Co to, to, nie! – Wyruszamy, za jakąś godzinę, teraz i tak się nie da iść.
Mruknęłam pod nosem i rozłożyłam się na zimnej ziemi, która dawała ukojenie w takie upalne dni jak ten. Uchiha spojrzał na mnie i prychnął pd nosem, ale zaraz sam poszedł w moje ślady i oparł się o ścianę naszej kryjówki przymykając powieki.
 – Cholerny dupek – zamruczał cicho, dając mi znać, że to słyszał – myśli, że jest taki cudowny, egoista jeden.
 – Możesz się zamknąć?! Chce odpocząć. – Przewróciłam się na drugi bok wpatrując w brązową ścianę. Nie moja wina, że ktoś tutaj nie przyjmuje prawdy.

Czasami w naszym życiu przychodzi czas, taka chwila kiedy musimy podjąć decyzję wbrew sobie. Chociaż wiemy, że się z nią nie zgadzamy to musimy to zrobić, aby później było dobrze.
Może tak było ze mną. Może postawiłam na Sasuke, aby w przyszłości uratować siebie i... Itachiego?



           – Jak to zniknęła?
 – No po prostu wyszła i nie wróciła.
 – I nie pomyślałeś, że trzeba jej poszukać?
 – Szukałem, ale...
 – Deidara! Do cholery!
 – Czy to moja wina? Och doprawdy, nie zwalaj wszystkiego na mnie. To ty ją zostawiłeś Itachi, nie ja.

Itachi podszedł do drzwi i rzucił ostatnie spojrzenie Deidarze. Ten natomiast już nie zwracał już na niego uwagi. Na twarzy Uchihy przez chwilę można było zauważyć cienie wielu emocji. Zacisnął rękę na klamce nabierając wielki haust powietrza. Po chwili powrócił jego stały, nie znający emocji wyraz twarzy.
 – Idę jej szukać.