piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 8

     Śmiech Deidary potoczył się przez las wracając z podwojoną siłą. Chłopak zanosił się lekko szaleńczym śmiechem, podczas, gdy my z Itachim przypatrywaliśmy się temu jakby czekając na ostateczny cios. Deidara wyglądał jakby oszalał, zresztą kto wie co może siedzieć w głowie członka Akatsuki.
Niebieskie tęczówki blondyna zniknęły za lekką mgiełką łez, które otarł aktorskim gestem,  po chwili kiedy się już uspokoił, podszedł do nas tanecznym krokiem odgarniając długie blond pasma za ucho. Poczułam delikatny zapach wanilii uderzający prosto w moje nozdrza. Nie powiem, żeby to nie był przyjemny zapach, ale był zbyt słodki i to przyprawiało mnie o mdłości.
 - Uchiha - powiedział nie odrywając ode mnie wzroku - kim jest ta dziewczyna? - Zamrugał oczami i nachylił się ku mnie jakby chciał mnie obwąchać, odsunęłam się lekko z obawy przed dziwnym wyczynem znajomego Itachiego.
Czarnooki wpatrywał się w niego z lekką dozą wściekłości, malującej się na jego zazwyczaj kamiennej twarzy.
 - Nieważne - blondyn pokiwał głową, przenosząc na chwilę spojrzenie ze mnie, na niego.
 - Sądzisz, że będę cicho jeśli mi nie powiesz kim jest tam mała - Itachi zmrużył oczy, a jasnowłosy wykrzywił się w przebiegłym uśmiechu posyłając mu pogardliwe spojrzenie. Odnosiłam wrażenie, że ci dwaj panowie nie przepadają z sobą, a blondyn tylko czeka na jakąś okazję, którą będzie mógł wykorzystać przeciwko rywalowi.
 - Nie obcho...
 - Jasne - wysyczał Deidara - Pain się wkurzy jeśli dowie się, że masz laskę - Uchiha wywrócił oczami.
 - To nie jest moja dziewczyna.
 - Jakby Paina obchodziło kim ona jest - blondyn wydął usta jak małe dziecko czekając na jakąś reakcję ze strony bruneta, który powstrzymywał się przed uduszeniem kolegi. Czułam się jakby nie zauważali, że tam stoję. I chociaż wciąż mówili o mnie, żaden nie zwracał na mnie większej uwagi - może więc chociaż mi powiesz - znowu zapadła cisza, przerywana szumem wiatru, który porywał z lekkim świstem gałęzie do ruchu. Itachi spojrzał na mnie a ja wzruszyłam ramionami i posłałam mu spojrzenie ''Rób co chcesz''.
 - Odwalisz się jak ci powiem kim ona jest? - Deidara skrzyżował ręce na piersi zerkając na mnie z zaciekawieniem. Nie wyglądał na takiego, który trzyma język za zębami. Przestąpił z nogi na nogę kiwając po chwili głową.
 - Yumeha Mitsuki. - Rzucił czarnowłosy wpatrując się wprost w jasne oczy blondyna który przygryzł z zaciekawienia wargi. Itachi wypuścił powietrze jakby chciał mieć chwile na zastanowienie co może powiedzieć i jak dużo. - Nie wiem czy słyszałeś o klanie najemników, do którego ona należy. - Deidara skinął głową - Yumeha dostała zadanie doprowadzenia mnie do Konohy - Deidara uniósł z zaciekawieniem brwi. Na jego gładkim czole pojawiły się lekkie zmarszczki zdziwienia.
 - Chyba nie powiesz mi, że właśnie zmierzacie do Liścia? - Rzucił z lekkim rozbawieniem, wlepiając we mnie jeszcze bardziej zaciekawione oczy. Itachi pokręcił głową.
 - Z pewnych przyczyn nie wykonała tej misji i...
 - I teraz jest uznawana za zdrajce klanu, a ty dałeś jej schronienie.
 - Mniej więcej. - No cóż to bardzo okrojona wersja wydarzeń, ale nie miałam do Uchihy pretensji, że powiedział tylko tyle.
 - Więc... - zaczął, czekając na ciąg dalszy z lekkim zniecierpliwieniem.
 - Więc co? - Powiedziałam nie bardzo wiedząc o co mu dokładnie chodzi.
 - Co macie zamiar dalej zrobić? W końcu nie będzie do końca życia wałęsać się za tobą.
 - To już nie twoja sprawa Deidara. - Powiedział lodowatym tonem. Odeszliśmy zostawiając chłopaka za sobą. No cóż nie tak do końca zostawiliśmy, bo jak się okazało parę minut później postanowił za nami iść.
     Wlekliśmy się przez coraz gęściejszy las starając się nie zawracać większej uwagi na ciągle gadającego chłopaka, który bynajmniej za bardzo nie przejmował się faktem, że go nie słuchamy. Wręcz przeciwnie, był rozochocony tym faktem, że może tyle mówić.
 - Czy mógłbyś się zamknąć?! - Krzyknęłam, a raczej ryknęłam na całe gardło podchodząc do zdezorientowanego jasnowłosego i chwytając go za poły płaszcza. Itachi posłał mi zaciekawione spojrzenie, a przez jego twarz przemknął na chwilę zadowolony wyraz - po co za nami leziesz? - Wysyczałam. Chłopak zmrużył oczy i uwolnił się z mojego uścisku, niezbyt się przejmując moim wybuchem agresji.
 - Idziecie do Iwa, prawda?  - Przytaknęłam, co zaowocowało zawadiackim uśmiechem z jego strony, poprawił sobie lekko przekrzywioną opaskę i dopiero teraz zauważyłam, że znajdował się na niej znak Wioski Skały.
 - Pochodzisz z Iwa? - Pokiwał głową - Ale... zaraz, skoro jesteś missing-ninem, to chyba nie masz zamiaru tam tak po prostu wejść i to jeszcze w takim ubraniu. - Chłopak pokiwał głową jakby to co powiedziałam było najśmieszniejszą rzeczą jaką w życiu słyszał.
 - Oczywiście, że nie mam zamiaru tam wchodzić - powiedział ostentacyjne-  ale podprowadzę was chociaż do obrzeży wioski.
 - Ha! - Spojrzeliśmy zdziwieni na Uchihę, który stał przed nami z zaciśniętymi pięściami - ty masz nam zamiar pomóc? - Deidara zamruczał pod nosem jakieś przekleństwo.
 - Nie tobie Uchiha, ale jej. - Uchiha uniósł brwi w akcie zdziwienia z miną jakby miał się za chwilę roześmiać, ale po chwili przybrał swój codzienny wyraz twarzy, piorunując nas wzrokiem. Zupełnie nie rozumiem dlaczego mnie również.
 - Czy tobie się w tym jasnym łbie do końca poprzewracało? A może to efekt po wybuchu jednej z twoich bomb? Czy naprawdę myślisz, że będę cię jeszcze znosił przez cała drogę do tej cholernej wioski? - Po chwili usłyszeliśmy tylko szaleńczy śmiech ciemnookiego, blondyn poczerwieniał ze złości, wyglądał jakby chciał przywalić Uchisze.
Kiedy atak ''śmiechu'' Itachiego  minął nastała cisza. Nie chciałam się wtrącać w ciekawą dyskusję panów i na wszelki wypadek się odsunęłam.
 - Skoro tak mówisz - rzucił Dei - to jednak pójdę z wami, Uchiha. - Parsknęłam śmiechem, ale żaden nie zwrócił na mnie uwagi, byli zbyt zajęci walką na spojrzenia.

      Zaczął mnie  zastanawiać fakt panujących stosunków w ich organizacji. I byłam pełna podziwu, że oni wszyscy jeszcze się nie pozabijali, w duchu przesyłałam również głębokie wyrazu współczucia ich liderowi.  Itachi i Deidara zachowywali się jak nastolatkowie w okresie dojrzewania. A w centrum tego cyklonu byłam ja.
Zapadła już noc, więc postanowiliśmy się zatrzymać w środku tego cholernego lasu, który teraz wyglądał jak z horroru, w dodatku panowała grobowa cisza, bo dziewczęta postanowiły się nie odzywać. Jak stwierdził Itachi: ,,Nie będę marnował resztek zdrowego rozsądku na tego wypalonego przez Słońce kretyna''. Blondyn nie pozostał mu dłużny i obrzucił go wiązanką wymyślnych przekleństw, które nawet na mnie wywarły wrażenie. Po którymś z nich, wydaje mi się, że po ,,Cichodajnej, zamrożonej szmacie'' Itachi miał dość i poszedł spać. Zostałam więc sam na sam z Deiem, który co chwilę zerkał na mnie z miną naburmuszonego dziecka.
Opatuliłam się kocem i nachyliłam nad ogniskiem, które było jedynym źródłem ciepła, w tę niezwykle zimną i nieprzyjemną noc.
Przez te ich kłótnie rozbudziłam się, więc w ogóle nie czułam zmęczenia, wręcz przeciwnie, byłam pełna energii.
Potarłam o siebie ręce chuchając, chcąc się jeszcze bardziej rozgrzać. Blondynowi widocznie nie było zimno, bo siedział tylko w płaszczu bawiąc się jakimś kamieniem, żłobiąc nogą w ziemi.
 - Dlaczego tak właściwie - zaczęłam niepewnie, chcąc przyciągnąć uwagę niebieskookiego - nie lubicie się z Itachim?
 - Bo to dupek - pokiwałam głową. W sumie ma trochę racji. Uchiha był egoistyczny, chamski, przemądrzały, traktował wszystkich z góry przez co nie liczył się z niczyim zdaniem, nie można również zapomnieć, że był przystojny, inteligentny i... zaraz, wróć. Palnęłam się z otwartej dłoni w czoło, chcąc wymazać z myśli ostatnie słowa o Itachim. Nawet jeśli jest przystojny to nie zmienia to faktu, że to dupek. DUPEK!
 - Taa... - przytaknęłam - wyjątkowy dupek.
 - A ty?
 - Co ja?
 - Nie przeszkadza ci to, to znaczy ta jego zimna, dupkowata powłoka?
 - Sama nie wiem - zagryzłam wargi, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie, jego zimne, wręcz lodowate spojrzenie, aksamitny głos, silny uścisk, którym przytrzymywał mnie przy drzewie i tę jego obojętność.
 - Raz próbował użyć na mnie sharingana -  spojrzał na mnie zaciekawiony  - ale oparłam się mu - uśmiechnęłam się pod nosem wspominając tamten dzień. I to jak cholernie źle się czułam. - Nie wiem czy to mi przeszkadza, on po prostu jest taki i już, ta jego Itachowatość, skądś się musiała wziąć. Nie żebym pochwalała to jaki jest, albo, żeby mi to nie przeszkadzało, ale nie sądzę, żeby chciał zmian.
 - Jak to zrobiłaś... jak się wyrwałaś z kekkei genkkai? - Rzuciłam mu wyrazisty uśmiech.
 - Cecha wrodzona - Dei o nic więcej nie pytał. Właściwie nie miał jak, bo po chwili zwinął się pod jakimś drzewem i zasnął. Oczywiście omijając szerokim łukiem Uchihe, który już dawno zapadł w sen, przynajmniej miałam taką nadzieję, bo nie miałam ochoty oberwać rano za ''wyjątkowego dupka'', którym jest naturalnie, ale i tak mam z nim na pieńku, wiec wolałam nie dolewać oliwy do ognia, zwłaszcza teraz kiedy jest rozdrażniony jakby miał okres.
Opatuliłam się mocniej odgarniając rozwichrzone kosmyki włosów wciąż opadające na twarz.
 - Yumeha - powiedziałam sama do siebie, zerkając w niebo zasłonięte tysiącem gałęzi drzew, przy czym było ledwo widoczne - naprawdę się wpakowałaś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz